Bitwa pod Wiedniem

„Bardzo łatwo wielu można pokonać rękami małej liczby, bo NIEBU nie czyni różnicy, czy ocali przy pomocy wielkiej czy małej liczby [żołnierzy]” 1Mch 3,18

Jest rok 1683. Pod panowaniem tureckim od przeszło 400 lat pozostają Grecja, Albania, Rumunia, część Ukrainy, Serbia, Chorwacja i Bośnia. Najkrócej Węgry – zaledwie od 157 lat. Imperium Osmańskie urosło w siłę i pragnie teraz ruszyć na ostateczny, całkowity podbój Europy.

Kilkaset tysięcy Turków wyrusza z Belgradu przeciwko Austrii. Mordując ludność chrześcijańską, paląc i niszcząc wszystko na drodze, ciągną na Wiedeń. Są absolutnie pewni podboju – ich wielka armia dysponuje, bagatela, setkami armat! Wielki Wezyr Kara Mustafa zapowiada, że doliną Dunaju dotrze do środka Europy i utworzy kolejny kalifat – kalifat europejski. Nie są to bynajmniej czcze pogróżki. Zagrożona jest nie tylko Austria, lecz cała chrześcijańska Europa.

Na wieść o pochodzie mahometan cesarz Austrii opuszcza Wiedeń, pozostawia dwór w Linzu i samotnie udaje się do Pasawy (małego bawarskiego miasteczka).

Z najwyższą trudnością udaje się przekonać monarchę Leopolda I, by wobec powagi sytuacji i szczupłości własnych sił, zdecydował się wezwać na pomoc posiłki z ościennych państw. Oczywistym wyborem jest przekazanie dowództwa sprzymierzonych wojsk sławnemu w Europie znakomitemu strategowi, polskiemu królowi Janowi III Sobieskiemu.

Król Jan rozumie powagę sytuacji. Zdaje sobie sprawę z tego, że „oblężony przez Turków Wiedeń dogorywa, a jego upadek spowoduje zalanie Europy przez fanatyczny i wojowniczy islam”. „A po załamaniu się Austrii następny zagon pójdzie na Polskę”.

Zgodę na wyprawę wiedeńską musi wyrazić Sejm Rzeczypospolitej. Mając na uwadze pusty skarb i zmęczenie Królestwa ciągłymi wojnami, posłowie wahają się z podjęciem pomyślnej dla Austriaków decyzji. Sprawę przesądziło nieoczekiwane wystąpienie bł. o. Stanisława Papczyńskiego.

Ojcu Stanisławowi objawiła się Bogurodzica, zapewniając o pomocy dla Polski – przedmurza chrześcijaństwa. Królowa Polski przyrzeka, że Turcy zostaną pokonani. Ojciec Papczyński odważnie występuje wobec króla, senatu i legata papieskiego:

„Zapewniam cię, królu, że Imieniem Dziewicy Maryi zwyciężysz i okryjesz siebie, rycerstwo polskie i Ojczyznę naszą nieśmiertelna chwałą!”

Ta przemowa przesądziła o wyniku głosowania! Posłowie wyrazili zgodę na udział polskiego wojska, wprawdzie niewielkiego ilościowo, w odsieczy. Wkrótce Sobieski przybędzie do Krakowa, na miejsce koncentracji wojsk, nie tylko po to aby osobiście dopatrzyć wyposażenia jego armii, ale także błagać o błogosławieństwo Bogurodzicy dla wiedeńskiej wyprawy. Król wierzy głęboko, że z pomocą Maryi ocali chrześcijaństwo przed niewolą turecką. Wyprawie wiedeńskiej towarzyszy więc obraz Bogurodzicy (zwany obrazem Matki Bożej Zwycięskiej z Mariampola), a na proporcach i sztandarach jest wypisane Jej imię.

Wiedeń z coraz większą trudnością opierał się szturmom armii tureckiej, miasto było już bliskie upadkowi. Po niecałym miesiącu marszruty Sobieski dociera pod Wiedeń i obejmuje naczelne dowództwo nad połączonymi wojskami chrześcijańskimi, w skład których wchodziły oddziały Polaków, Litwinów, Ukraińców, Niemców, Austriaków, oraz ochotnicy z Włoch, Hiszpanii, Szwajcarii i Serbii.

Na naradzie król Jan przedstawił strategię odsieczy. Wykorzystując warunki topograficzne po mistrzowsku zaplanował operację, prowadząc wojska od najmniej spodziewanej strony, przez górzysty i gęsto zalesiony obszar Lasu Wiedeńskiego. Główny atak husarii miał pójść ze szczytu wzgórza Kahlenberg na równinę podmiejską, gdzie rozłożyły się obozy tureckie. Przybyłe z Sobieskim wojsko odsieczowe ma tylko jeden dzień na regenerację sił. Zdawano sobie sprawę z tego, że tylko Sobieski i tylko fortelem może zaskoczyć i pokonać ogromną armię turecką, mając do dyspozycji zaledwie 70 tys. żołnierzy przeciwko kilkusettysięcznej armii otomańskiej.

Kiedy przybył do Krakowa kurier z wiadomością, że Sobieski dotarł już do Wiednia, krakowianie śpieszyli na Wawel, do katedry. Tego dnia życie w Krakowie zamarło. Ustał handel, nie myślano o pracy zarobkowej ani o posiłkach. Ważne było tylko jedno: wymodlić zwycięstwo!

Wezyr Kara Mustafa, dowódca oblężenia Wiednia, był, rzecz jasna, poinformowany o przybyciu armii odsieczowej, ale wiedząc o znikomej liczebności nie widział powodu, by potraktować jej przybycie jako realne zagrożenie.

11 września 1683 roku – w dzień planowanego ataku na wojska niewiernych, na kilka godzin przed bitwą polski król zwrócił się do rycerzy: „Żołnierze, nie tylko Wiedeń musimy ocalić! Musimy ocalić całe chrześcijaństwo, ideę chrześcijaństwa! W Imię Panny Maryi, Panie Boże pomóż!”

Późnym popołudniem rozpoczęła się największa szarża kawaleryjska w dziejach Polski. Z pieśnią Bogurodzica na ustach polscy husarze ruszyli w bój!

Atak dwudziestotysięcznej jazdy polskiej i cesarsko-bawarskiej został przeprowadzony na froncie długości sześciu kilometrów. Strategia Sobieskiego polegała na zaatakowaniu Turków nie na równinie, lecz ze wzgórz. Ciężka jazda z ogromną szybkością i impetem zjeżdżała z otaczających Wiedeń wzniesień na pozycje mahometan w czasie popołudniowej sjesty, kiedy to Turcy absolutnie nie spodziewali się ataku.

„Piechota i jazda giaurów płynęła i nadciągała niczym szarańcza” – pisał wstrząśnięty tym widokiem Dżebedżi Hasan Esiri – „Po przełamaniu skrzydeł armii tureckiej wojska sprzymierzonych wzięły gwardię Kara Mustafy w dwa ognie. Bitwa był w zasadzie rozstrzygnięta, chociaż wielki wezyr jeszcze kilkanaście minut bronił się w swoim obozie. Porwany przez gwardzistów siłą, uciekł z pola walki porzucając wszystko: wielbłądy, słonie, żony i konkubiny, które Turcy sami wymordowali, by nie wpadły w ręce chrześcijan.”

Przegrana i porażka była to przeogromna, klęska taka, jaka od powstania państwa osmańskiego nigdy się jeszcze nie wydarzyła. Kara Mustafa na rozkaz Sułtana został uśmiercony przez uduszenie.

Król Jan swoje zwycięstwo przypisywał wyłącznie Bogu przez wstawiennictwo Bogurodzicy, co wyraził w najkrótszym w historii Polski oficjalnym liście: „Venimus, vidimus, Deus vicit!” – Przyszliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył!

Zwycięstwo pod Wiedniem nie tylko uratowało stolice cesarstwa, ale złamało potęgę osmańską . Armia turecka nigdy już nie była w stanie podjąć takiej akcji ofensywnej jak w 1683 roku. Wprawdzie państwo to jako mocarstwo istniało jeszcze sto lat, ale ten najważniejszy cios zadali mu Polacy i armia sprzymierzonych.

Opracowano na podstawie książki „Matka Boża Zwycięska” autorów Ewy J.P. Storożyńskiej i Józefa Maria Bartnika SJ